Skip to main content

Lanolina kojarzy się z czymś ciepłym, miłym, otulającym i miękkim jak owieczka. Faktycznie jest to produkt pochodzenia zwierzęcego (absolutnie nie jest składnikiem kosmetyków wegańskich), który pozyskuje się bezpośrednio z wełny owiec. To chyba reklamy wszystkich kosmetyków i płynów do prania wzbogaconych o lanolinę zakodowały jej pozytywny obraz w naszej wyobraźni, w sumie całkiem adekwatnie do jej właściwości. Lanolina ma dużo wspólnego z ciepłą owczą wełną – tak jak wełniany koc tworzy na powierzchni skóry okluzję, przez co pośrednio gwarantuje jej nawilżenie. Ma właściwości pielęgnacyjne, odżywcze i ochronne dla skóry. Co więcej, jest to składnik który kojarzy się z zaczynającą się własnie, zimową porą – kiedy spada wilgotność powietrza wokół, skóra również ją oddaje, mając tendencję do przesuszenia. Lanolina świetnie ten problem rekompensuje. Wątpliwą kwestią jest jednak sposób jej pozyskiwania… Czy jest etyczny i czy cierpią podczas tego procesu zwierzęta?

Lanolina to właściwie owczy tłuszczopot. Należy do wosków o ciężkiej, lepkiej konsystencji,  żółtawej barwie i charakterystycznym zapachu. Jest emolientem, a jej najważniejsze właściwości do zdolność do zmiękczania, natłuszczania, okluzji i ochrony naskórka. Gwarantuje skórze miękkość i elastyczność (i tę zdolność zmiękczania wykorzystuje się również przy produkcji płynów do prania w lanoliną) i nie jest komedogenna (nie „zapycha” porów). Większość jej właściwości bazuje na tym, że lanolina jest mieszanką estrów kwasów tłuszczowych ze sterolami, w tym cholesterolem (którego zawiera bardzo dużo i który także jest składnikiem warstwy lipidowej naskórka). Cholesterol jest bardzo pożądany w kosmetykach, żeby przywrócić lipidową równowagę skórze, zwłaszcza w zimie i dla skóry przesuszonej. Poza tym lanolina oprócz właściwości pielęgnujących, jest cennym surowcem przy tworzeniu kosmetyków, jako że pełni rolę emulgatora – jest w stanie zemulgować (pochłonąć) dużą ilość wody. Jest też bardzo kompatybilna z pozostałymi składnikami kosmetyku, gwarantując im lepsze wchłanianie. Zapobiega również nadmiernej keratynizacji, czyli nawarstwianiu się kolejnych, martwych komórek naskórka (np. na stropach), natłuszcza i łagodzi stany zapalne.

Moje dwa słoiczki lanoliny ze sklepów z surowcami kosmetycznymi

Przez jakiś czas lanolinie przypisywano łatkę alergenu, jednak jest to znamię czasów, gdy nie była ona jeszcze tak skutecznie oczyszczana jak w dzisiejszych czasach. Dobrej jakości lanolina oczywiście może uczulać, ale nie jest to tak strasznie powszechne zjawisko.

W kosmetykach najczęściej spotkamy czystą (bezwodną) lanolinę (Lanolinum anhydricum), podczas gdy w recepturze aptecznej króluje lanolina farmaceutyczna uwodniona (Lanolinum hydricum) która zawiera dodatek ok. 25% wody.

Gdzie znajdziemy lanolinę?

  • w proszkach i płynach do prania
  • w produktach leczniczych, maściach, jako składnik opatrunków i kremów przeciwzapalnych i przyspieszających gojenie się ran
  • w kosmetykach ochronnych, natłuszczających, dedykowanych osobom z atopowym zapaleniem skóry i łuszczycą
  • w mydłach i produktach do kąpieli i do włosów  
  • w preparatach dla karmiących matek do skóry brodawek

Osobiście uwielbiam lanolinę. Miałam do tej pory kilka słoiczków, które zużywałam zwykle w zimie. Stosowałam ją albo bezpośrednio na skórę (naj, naj, najlepszy składnik na popękane usta!) albo z jej użyciem ucierałam w parownicy kremy do rąk i stóp, o bardzo odżywczych, ochronnych właściwościach. To wszystko miało jednak miejsce zanim zaczęłam się zastanawiać nad jej faktycznym pochodzeniem. Nie jestem weganką, ale nie jestem też obojętna cierpieniu zwierząt. O tym jednak za chwilę. Wróćmy do kremów z lanoliną – można je bardzo łatwo przygotować w warunkach domowych.

Jak zrobić krem z lanoliną do suchej skóry?
Jest to dużo bardziej prosta historia niż przygotowanie tradycyjnego kremu. Do czystej, zdezynfekowanej parownicy (lub ewentualnie moździerza) przekładamy łyżkę lanoliny i powoli dodajemy do niej wodę lub hydrolat (na przykład 2 łyżki) i dłuugo ucieramy. Pojawi się charakterystyczne strzelanie i zauważymy, że emulsja nabiera powoli jaśniejszego koloru i kremowej konsystencji. Do kremu można dodawać ulubione dodatki, olejki lub witaminy.

A teraz przechodzimy do meritum, czyli… skąd bierze się lanolina?

Lanolinę wytwarzają owce i inne zwierzęta posiadające wełnę. Najczęściej wykorzystywana jest wełna owcza, a jedna czwarta całej wełny na świecie pochodzi z hodowli owiec w Australii. Zwierzęta produkujące wełnę wytwarzają w zimie rodzaj tłuszczopotu – sebum, które dodatkowo chroni je przed temperaturą. Żeby taki tłuszczopot pozyskać, należy najpierw owcę ostrzyc. Następnie wełna przekładana jest do specjalnych pojemników, gdzie jest prana i przełożona do wirówek gdzie runo oddziela się od tłuszczopotu i wody. Następnie lanolina jest oczyszczona z resztek niepożądanych substancji, takich jak np. pestycydy. Pestycydy? Jak to? Ano tak, że owce są opryskiwane pestycydami tak jak uprawy, a czasem nawet i kąpane w pestycydach, dla uniknięcia zasiedlenia ich skór przez pasożyty. Nie wszędzie stosuje się takie praktyki, jednak jest to coś co trzeba wziąć pod uwagę. Na szczęście zarówno prawo europejskie jak i farmakopea narzucają ścisłe regulacje w tej kwestii i lanolina może na ten moment mieć maksymalnie znikomy procent zawartości pestycydów. Po oczyszczeniu, lanolina jest osuszana do osiągnięcia finalnej, twardej konsystencji.

Jeśli komuś ciężko wyobrazić sobie masową produkcję lanoliny, to poniżej wklejam link do filmu na Youtube z fabryki lanoliny:

 

Kwestią budzącą wątpliwości są przede wszystkim metody strzyżenia owiec. Nie zawsze odbywa się to w sposób humanitarny, i często owce są po prostu brane za kopyta do zagrody, gdzie są brutalnie golone do krwi. Jeszcze kilka lat temu głośno było o przeokrutnym mulesingu, czyli wycinaniu płatów wełny wraz ze skórą z tylnych części ciała owiec, żeby zapobiec zasiedlania wełny przez larwy.

Autorytet w kwestii traktowania zwierząt, czyli organizacja PETA, sprzeciwia się złemu traktowaniu owiec już od lat, promując również kampanie kształtujące świadomość ludzi na temat produkcji wełny i ich cierpienia w tym procesie. PETA zachęca do całkowitej rezygnacji z produktów wełnianych, a także jej pochodnych, czyli właśnie lanoliny. Mimo, że w kwestii traktowania owiec wiele się już zmieniło (m.in. w wielu krajach mulesing został zabroniony, tak samo jak kontrolowane są opryski pestycydami i inne procedury) to wciąż istnieje mnóstwo hodowli, gdzie owce są traktowane w barbarzyński sposób. Nie chcę pisać o konkretach, bo są to rzeczy dla ludzi o stalowych nerwach, ale ciekawskich zachęcam do odwiedzenia Googla i Youtuba.

Do tej pory kupowałam lanolinę na stronach z półproduktami. Nie byłam jednak świadoma jak dokładnie się ją pozyskuje… Niestety, ciężko zbadać czy lanolina, którą kupujemy, pochodzi z etycznego źródła. Podobno są hodowle, gdzie gwarantuje się ekologiczny chów owiec, wypasa się je na pastwiskach bez pestycydów, ich strzyżenie odbywa się w sposób bardzo humanitarny i spokojny, bez krzywdzenia. Obróbka runa odbywa się w takich miejscach bez nadmiernego stosowania produktów chemicznych. Brzmi fajnie, ale moje poszukiwania takich miejsc w Polsce szybko legły w gruzach. Wiem, że istnieje marka, która szczyci się organiczną, wolną od pestycydów i okrucieństwa wełną – LanaCare. Produkty tej marki dostępne są m.in. w internetowych drogeriach ekologicznych. Zamierzam przyjrzeć się im bliżej.

Jeśli ktoś z Was ma wiedzę lub komentarze na ten temat, to zachęcam do dzielenia się! Ja zamierzam skończyć mój słoik lanoliny do końca, i kolejnego nie kupię, dopóki nie będę pewna skąd dokładnie ona pochodzi. Zamierzam też zwracać uwagę na ten składnik w INCI (na szczęście jest prosty do znalezienia (Cera Lana, Lanolin).

Tak więc ta ciepła, milutka, miękka i puszysta lanolina, stawiająca przed oczami obraz niewinnego baranka, ma tak naprawdę brutalną historię w tle. Wielka szkoda, bo jest to fantastyczny i ciężki do zastąpienia półprodukt pielęgnacyjny, zwłaszcza zimą. Jednak decyzje etyczne każdy z nas podejmuje dla samego siebie. Ja na ten moment lanolinę sobie odpuszczam, zwłaszcza w komercyjnych i szeroko dostępnych produktach, i rozpocznę poszukiwania etycznych źródeł jej pozyskiwania.

Do poczytania:

https://dziecisawazne.pl/welna-naturalna-czy-nie/
https://www.ekonsument.pl/s134_welna_konwencjonalna.html
https://www.peta.org/about-peta/faq/whats-wrong-with-wearing-wool/

Adela Więckowska

Author Adela Więckowska

More posts by Adela Więckowska

Leave a Reply